25/11/2025

Tekst kuratorski
Agata Małodobry
Geometria i inne zmysły
Pamięci Bożeny Kowalskiej,
najznakomitszej lektorki języka geometrii.
Wśród wielu odmian sztuki abstrakcyjnej nurt geometryczny zwyczajowo utożsamiany jest z ładem i racjonalizmem. Nieczęsto w jego przypadku myśli się o chaosie i niepokoju, a jeszcze rzadziej nasuwa się nam skojarzenie ze zmysłowością. Patrząc na dzieła dziesięciu artystek, które tworzą wystawę „Geometria i inne zmysły” można jednak odczuć całe spektrum wrażeń.
Wychodząc od walorów wizualnych prezentowanych prac – tej zewnętrznej warstwy, dostępnej niezależnie od stopnia znajomości tematu – można prześledzić zaskakujące analogie, wspólne wątki i motywy, które otwierają kolejne poziomy wrażliwości. Wyboru prac dokonano tak, by podkreślić, że w przypadku sztuki abstrakcyjnej możliwy jest zarówno odbiór rozumowy, jak i intuicyjny, a geometria może być w dziele sztuki samą treścią, lecz także nośnikiem przekazu. I podążając wyznaczoną przez Bożenę Kowalską drogą interpretacji: uniwersalnym językiem mogącym wyrazić rozmaite stany, nastroje, punkty widzenia.
Idiom geometryczny nie zawsze też jest tożsamy z czystą abstrakcją. Niekiedy skojarzenia z krajobrazem, przedmiotem czy ciałem są tak sugestywne, że wypada mówić o “abstrakcji cielesnej”, która zawiera w sobie odczucie obecności człowieka lub może o skrajnie redukcjonistycznej figuracji. Każdy z tych przypadków daleki jest jednak od dosłowności - a więc wciąż abstrakcja, ale niech to będzie “abstrahowanie” jako uogólnianie, nie zaś zupełne oderwanie od świata, który nas otacza.
Ekspozycja w galerii Aspekty prezentuje dzieła kobiet, które w swojej twórczości posługują się różnymi, niekiedy bardzo od siebie odmiennymi dialektami języka geometrii. Każda z nich jest indywidualistką, wybierającą z geometrycznego uniwersum wątki zgodne z artystycznymi dążeniami i osobowością.
Obecne w tytule wystawy „inne zmysły” mają podkreślić, że sztuka jest w stanie oddziaływać całościowo na odbiorcę. O muzyczności malarstwa (i problematyce synestezji) powiedziano już bardzo wiele, z kolei kategoria haptyczności dzieła – dosłowna w odniesieniu do prac rzeźbiarskich i instalacji przestrzennych, w przypadku dominującego na tej wystawie malarstwa siłą rzeczy musi wesprzeć się wyobraźnią osób, które stają przed obrazem i pozwalają mu zadziałać. Zgromadzone na wystawie prace artystek mają moc angażowania emocji i ciała, jak również kwestionowania tego, czy faktycznie wzrok jest wiodącym zmysłem dla odbioru dzieła sztuki. Punktem wyjścia do eksponowanych prac są matematyczne obliczenia, lecz również obserwacja przyrody, marzenie o idealnej równowadze, ale i niepokój. Wspomnienie, które chciałoby się zmaterializować oraz po prostu gra kolorów i kształtów w bezbłędnym układzie. Fascynujące relacje między pracami na wystawie to nie tylko przepływ form i kolorów, ale też uwidocznienie kobiecej wrażliwości. Wielość przenikających się motywów i komplementarnych rytmów jest dowodem na to, że ten tak wąski (jak by się mogło wydawać) nurt sztuki może nieść ze sobą bogactwo znaczeń.
Kobiety, których prace prezentujemy na wystawie, należą do pokoleń, dla których sztuka pierwszej konstruktywistycznej awangardy to już historia. Ich twórczość jest już bardzo odmienna od awangardowej. Utopijne próby oderwania twórczości „czystej” od ludzkiego doświadczenia: dążenie ku formie bezosobowej, ponad-cielesnej, mechanicznej - jest reliktem pionierskich lat awangardy. Twórczość kobiet – współczesnych abstrakcjonistek – na nowo scala doświadczenie ludzkie i abstrakcję.
Sztuka Teresy Bujnowskiej jest niecodziennym zjawiskiem w historii abstrakcji geometrycznej. O ile większość geometrystów chętnie odwołuje się do sztuki początku XX wieku, dla Teresy Bujnowskiej punktem wyjścia jest matematyka antyczna: Pitagoras i pitagorejczycy, oraz matematyka średniowiecza i renesansu przypisująca liczbie głębię znaczeń. Są to praźródła sztuki i architektury opartej na „boskiej proporcji”, utożsamiającej piękno z prawdą, jednak w twórczości Bujnowskiej geometria nie jest pomocniczym szkieletem kompozycji, tylko główną bohaterką prac.
Teresa Bujnowska niczym cierpliwa nauczycielka wykłada piękno stosunków liczbowych – na płótnie, na papierze, niekiedy posiłkując się fotografią, ale również używając jako podobrazia tablicy szkolnej, co jest jasnym dowodem emanacji platońskiej idei w powszednią ludzką rzeczywistość. Dla Bujnowskiej abstrakcja w sztuce nie jest wystarczająca. Artystka mówi o „ideacji” rozumianej jako duchowe wznoszenie się, widzenie ponad rzeczywistością. Idea liczby w geometrycznym zapisie zostaje nam przekazana jako rysunek na tablicy: pitagorejski mistycyzm staje się więc elementem szkolnej lekcji. Dzieła Teresy Bujnowskiej wynikają z mistycznego doświadczenia artystki: powstały z kontemplacji i służą kontemplacji. Są przykładem artystycznej transcendencji idei. Superiora de inferioribus, inferiora de superioribus.
Inny rodzaj transcendencji, niemniej głęboki, lecz wypływający z osobistego doświadczenia, obecny jest w malarstwie Małgorzaty Widomskiej. Poprzez geometryczną formę artystka rekonstruuje same emocje towarzyszące wydarzeniom przywoływanym w pamięci, niekiedy niemożliwym do dosłownego opowiedzenia ze względu na odległość w czasie i na różnice we wrażliwości dziecka, jakim kiedyś była i osoby dorosłej, którą jest teraz. Widomska operuje formą prostą, lecz tylko pozornie: drobnymi nierównościami, potknięciami przekracza “akademickie” rozumienie geometrii. Asceza formy w niezwykły sposób łączy się u tej artystki ze swoistym iluzjonizmem: zdaje się, że patrzymy na odrapane, łuszczące się ramy, framugi, czy na fragmenty pejzażu. Malarstwo Widomskiej dalekie jest od doktryny czy systemu – geometryczna forma służy ukazaniu samej istoty rzeczy, a uproszczenie i oszczędność ułatwiają dotarcie do istoty afektu. Jest to zarazem liryczna abstrakcja (choć ujęta w geometryczną ramę) jak i przyziemny konkret.
Przypomina o tym, że okruchy zwykłego życia też są źródłem zachwytu albo do zachwytu pretekstem.
Bywa, że sztuka abstrakcyjna nasuwa skojarzenia z pejzażem – wszak redukcja formy na obrazach Pieta Mondriana wzięła się z kolejnych malarskich przedstawień bezlistnego drzewa ujmowanego coraz bardziej linearnie i geometrycznie, a analogia obrazów Rothki i spokojnego morskiego krajobrazu przychodzi na myśl kolejnym pokoleniom miłośników sztuki.
Artystką, dla której pejzaż był ważnym źródłem inspiracji była Anna Cyronek-Kalinowska, malarka wciąż zbyt mało znana, a zasługująca na baczniejszy wgląd w swoją twórczość. Malowała gruntownie przemyślane kompozycje oparte na geometrii, kolorystycznie ekspresywne, choć równocześnie odznaczające się pewną ascezą. Anna Cyronek tworzyła sztukę nieprzedstawiającą w kontakcie z naturą - biorąc udział w licznych plenerach malarskich. Zarówno obserwacja świata roślin w jego drobnych szczegółach jak i artystyczna synteza zjawisk natury jest widoczna w jej malarstwie. Występują w nim zwielokrotnione migotliwe kształty, monotonne rytmy zintensyfikowane doborem barw, kalejdoskopowe gry kształtów. Artystka umownie zaznacza przestrzenność: zróżnicowaniem światła i przejściami walorowymi, subtelnie wprowadza też ruch - posługując się promienistymi lub równoległymi układami kresek. Częstym motywem w jej pracach jest elipsa – figura znacznie bardziej dynamiczna od idealnie harmonijnego koła, wywołująca skojarzenia z orbitami ciał niebieskich. Anna Cyronek nie trzymała się ściśle wykreślonej formy, figury na jej obrazach są zgeometryzowane, nie zawsze geometryczne. Powidoki natury w jej malarstwie zawierają w sobie pierwiastek biologiczny - zmiękczenia linii, która mogłaby być prosta, figurę, która mogłaby być foremna, ale byłoby to zbyt trywialnym rozwiązaniem. W późniejszych latach swojej twórczości odeszła od geometrii w stronę bardzo ekspresyjnych, zagmatwanych kompozycji, w których abstrakcja organiczna łączyła się płynnie z pierwiastkiem surrealistycznym. Obrazy Anny Cyronek-Kalinowskiej są bardzo adekwatnym odbiciem energii natury.
Kinga Nowak to artystka, której droga twórcza przebiega dwutorowo – maluje figuratywne kompozycje o symbolicznym wydźwięku: zagadkowe sceny rozgrywane w onirycznej przestrzeni, a równocześnie zajmuje się malarstwem abstrakcyjnym. Jej geometryczne obrazy poprzedzone były tekturowymi, a później realizowanymi także w trwałych materiałach obiektami przestrzennymi. Potrzeba jeszcze silniejszej redukcji i geometryzacji poprowadziła ją w stronę malarstwa opartego na elementarnej geometrii – złożonego z figur malowanych mocnymi kolorami w nieoczywistych zestawieniach. U Kingi Nowak geometryczne formy są pochodnymi rzeczy i zjawisk – artystka podkreśla, że jej przywiązanie do figuracji jest bardzo silne. Swoim pracom nadaje tytuły, które wskazują kierunek interpretacji: są to fragmenty krajobrazu, fazy Księżyca, wschody i zachody Słońca, syntetyczne ujęcia pór roku. Płaskie na pierwszy rzut oka pola barwne odznaczają się subtelną świetlistością, farba kładziona jest transparentnymi warstwami, co zdaje się wprowadzać życie w powierzchnię obrazu. Ta subtelna widoczność malarskiego gestu odróżnia twórczość Kingi Nowak od jej poprzedników: malarzy nurtu hard edge, którzy przy bardzo podobnym podejściu do kompozycji pragnęli jednak odhumanizować obraz. Malując geometryczne formy, Kinga Nowak zaznacza swoją osobistą, ludzką, kobiecą obecność.
Zofia Artymowska przekraczała ograniczenia płaszczyzny obrazu śmiało otwierając przed widzem wyobrażoną przestrzeń swoich kompozycji. Dzięki iluzjonistycznym zbiorom walcowatych form, do geometrycznych kompozycji dodawała perspektywę, wyznaczając w ten sposób kierunek w głąb obrazu: w dal bez końca. tJej umowne pejzaże zupełnie nie były związane z naturą i jej odczuciem: to przestrzenie zimne, metaliczne, industrialne, widziane w ciągłym ruchu, który uważny odbiorca natychmiast sobie dopowiada. Czytelne odniesienia architektoniczne są efektem wielkiego wrażenia, jakie wywarł na artystce krajobraz Bliskiego Wschodu, który poznała podczas kilkuletniego pobytu w Iraku. Doświadczenie niezamieszkałych, pustynnych obszarów i opustoszałej architektury oraz kolorystyki zupełnie odmiennej od środkowoeuropejskiej wywołało w niej pogłębione zainteresowanie iluzją trójwymiarowości i głębi. W cyklach „poliform”, czyli rozbudowanych, zwielokrotnionych kształtów podobnego rodzaju, połączyła abstrakcję geometryczną i odczucie rzeczywistej przestrzeni.
Urszula Śliz zajmuje się malarstwem, fotografią oraz kolażem i fotokolażem. W jej sztuce geometria to niejasność, zagmatwanie. Jeśli klasyka abstrakcji geometrycznej jawi się jako doskonały monolit - obraz harmonii i ładu, to Urszula Śliz jest zainteresowana szczelinami w tym na pozór idealnym bloku: poszukuje w nim pęknięć i arytmii. Uporządkowane konstrukcje okazują się być chwiejne i na odwrót: w pozornie dysonansowych kompozycjach nagle odnajdujemy ład - jakąś zasadę, która nimi rządzi. Jej twórczość znajduje się gdzieś między racjonalnością naukowego opisania świata, a próbą uchwycenia tego, co niepoznawalne. Artystka bada relacje fragmentarycznych składników rzeczywistości, ukazując jak pozornie nieharmonijne cząstki mogą stanowić spójny układ. Uparcie bada „nieznane miejsca”, które budzą lęk swoją obcością.
Prace Olgi Ząbroń, płaskie i przestrzenne, te na papierze i na płótnie - odznaczają się stłumioną kolorystyką, z której niekiedy impulsywnie wyłaniają się kontrastowe przebłyski. Artystka operuje układami linii w porządkach dyktowanych przez geometrię, jednak przebieg samych linii jest od euklidesowej doktryny odstępstwem. Linie w wiązkach, równoległe, przecinające się na zasadzie rytmicznej siatki - dzięki nieznacznym zaburzeniom swego przebiegu wydają się wibrować - są niepokojąco rozedrgane, pulsują. Ich stłumiona dynamika jest bardzo mocnym środkiem wyrazu. Rytmy linii zdają się być wizualnym odpowiednikiem transowej muzyki, wciągającej bez reszty w swoją miarowość. Taki sposób ukazania ciągłej linii przydaje twórczości Olgi Ząbroń element wahania, niepokoju, ale przede wszystkim wpuszcza w niewzruszone zasady geometrii życie. Prace Olgi Ząbroń, rozpięte między matematyczną dyscypliną a swobodą gestu, emanują niepowtarzalną energią, której oddziaływaniu warto się poddać.
Siła wyrazu malarstwa Anny Kołodziejczyk tkwi nie tylko w relacjach form i kolorów, lecz także w niuansach faktury powierzchni obrazu. Gładkość sąsiaduje tu z chropowatością, a łączenie różnych technik malarskich potęguje fakturowe zróżnicowanie. Akryl pozwala na całkowicie matowe wykończenie, wówczas obraz przypomina kolaż z wielobarwnych ścinków papieru. Farby alkidowe nadają zaś błyszczącą, niemal śliską powierzchnię, która sama w sobie wywołuje iluzję ruchu i głębi. Nawarstwione plamy barwne o ostrych krawędziach, płaskie, lecz migotliwe, wzmagają ekspresję jej malarstwa. Częsty zabieg rozdrobnienia elementów kompozycji sprawia, że obrazy wydają się zbiorami przelotnie zaobserwowanych fragmentów rzeczywistości zredukowanymi do abstrakcyjnej formy. W malarstwie Anny Kołodziejczyk język abstrakcji współgra z obrazami architektury, wnętrz i przedmiotów – widzianych jakby mimochodem, z różnych punktów widzenia naraz. Ta wielopłaszczyznowość wydaje się dotykalna, przez co pobudza u odbiorcy fantazję o wejściu w przestrzeń oglądanego obrazu.
Małgorzata Szymankiewicz dzieli płaszczyznę obrazu na moduły, w których kontrastuje twarde podziały oparte na siatce pionów i poziomów z eterycznymi, mglistymi plamami koloru przypominającymi obłoki. Dwa splecione ze sobą rytmy dopełniają się, a wyjątkowa wrażliwość kolorystyczna malarki sprawia, że podobne kompozycje w zależności od użytego zestawu barw mogą uspokajać lub wywoływać niepokój, przynosić skupienie albo euforię. Sztuka Małgorzaty Szymankiewicz, całkowicie abstrakcyjna, ma moc oddziaływania pozaintelektualnego – poprzez swój uniwersalizm może budować relację z odbiorcą z pominięciem kulturowych i historycznych kontekstów. Przykuwa uwagę, absorbuje, pozwala się czytać na różne sposoby.
Twórczość tkacka Marty Pokojowczyk sytuuje się między liryzmem a geometrią.
Tkanina nie była pierwszym medium tej artystki, która początkowo zajmowała się malarstwem sztalugowym. Swoje malarskie doświadczenie Marta Pokojowczyk wykorzystuje dziś w konstruowaniu tkanych obrazów i form trójwymiarowych, które nawiązują do pejzażu i emocji, jakie wywołuje kontakt z naturą. Artystka odrzuca użytkowy aspekt tkaniny, czyniąc ją autonomicznym dziełem, którego jedyną rolą jest bycie przedmiotem kontemplacji. Marta Pokojowczyk zgłębia ludowe techniki tkackie, inspiruje się dawną ornamentyką, a rezultatem tej fascynacji są dzieła na wskroś współczesne, subtelnie nawiązujące do dziedzictwa polskiego tkactwa tradycyjnego. Szczególnie interesujące są jej kanwy 3d, które swobodnie przenoszą tkaninę w przestrzeń. Bardzo istotną rolę odgrywa w nich światło, wdzierające się w ażur tkaniny, subtelnie zmieniające barwy nici, a także ożywiający kształty ruch powietrza i przechodzących osób. Dzięki luźnym układom tkanina śmiało wychodzi w przestrzeń, nie przestając być ściśle wyliczoną konstrukcją.
Czy istnieje kobieca abstrakcja geometryczna? To pytanie zarazem bardzo proste (oczywiście, skoro tworzą ją kobiety), jak i niemożliwe do jednoznacznego rozstrzygnięcia. Nurtów abstrakcji jest wiele, geometrie też są różne. Abstrakcja geometryczna tworzona przez kobiety nie boi się natury i wrażliwości na codzienne życie, daje przemówić emocjom, które w konwencjonalnej sztuce geometrycznej były tłumione przez pierwiastek rozumowy. Sięga po platoński ideał czerpiąc zarazem z dnia powszedniego. Przekracza twardą opozycję abstrakcja - figuracja, która niegdyś określała, co jest awangardowe, a co zachowawcze, a dziś ewoluuje, stając się raczej płynnym podziałem.
Choć dla każdej z artystek znaczy co innego, dla wszystkich jest tym dodatkowym szóstym zmysłem, który wzmacnia odczuwanie świata i wszechświata.
Agata Małodobry
